Poniżej publikujemy dyplom ukończenia szkoły szpiegów w Starych Kiejkutach przez 28-letniego wówczas podporucznika Andrzeja Derlatkę. Spoglądając na godło Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i datę 11 lipca 1981 r. na tajnym dokumencie trudno uwierzyć, że na początku 2003 r. ten sam oficer już jako pułkownik będąc zastępcą szefa i dyrektorem operacyjnym Agencji Wywiadu wespół z dwójką swych podwładnych miał przyjąć 15 mln USD w gotówce od CIA.
Wręczyć mu je mieli – jak twierdzi dziennikarz „Washington Post” Adam Goldman, powołujący się na źródła związane z amerykańskimi służbami tajnymi – dwaj wysocy rangą przedstawiciele CIA, którzy specjalnie w tym celu przybyli do siedziby Agencji Wywiadu przy ul. Miłobędzkiej w Warszawie.
Pieniądze dostarczone ambasadzie USA w Warszawie pocztą dyplomatyczną z Niemiec miały być zapłatą za udostępnienie Amerykanom przez Agencję Wywiadu części ośrodka szkoleniowego w Starych Kiejkutach na Mazurach. Agenci CIA w oddanej im do wyłącznej dyspozycji willi z szopą na terenie zamkniętego i starannie strzeżonego ośrodka mieli zorganizować – według Goldmana – „prawdopodobnie najważniejsze spośród tajnych więzień”, w których za pomocą niedozwolonych w USA technik śledczych, jak np. podtapianie, przesłuchiwali ponoć podejrzanych o terroryzm.
Jak wynika z zeznań weryfikowanych obecnie m.in. przez Prokuraturę Apelacyjną w Krakowie, w ośrodku szkoleniowym Agencji Wywiadu uwięzieni i przesłuchiwani przez CIA mieli być Chalid Szejk Muhammad, Abd ar-Rahim an-Nasziri i Abu Zubajda, wszyscy związani z Al-Kaidą. Ostatni dwaj z wymienionych mieli zostać przetransportowani do Starych Kiejkut już 5 grudnia 2002 r., czyli jeszcze przed przyjęciem przez płk. Andrzeja Derlatkę 15 mln USD od amerykańskiego wywiadu.
Jeżeli faktycznie wydarzyło się to, co opisał ostatnio w „Washington Post” Goldman, byłaby to ironia historii. Oto Andrzej Derlatka, który w latach 1980/81 był szkolony w Starych Kiejkutach do działań operacyjnych przeciwko państwom NATO z USA na czele, niecałe 22 lata później pomaga swym dawnym przeciwnikom z CIA utworzyć zamkniętą, by nie powiedzieć wręcz eksterytorialną, enklawę w tym samym miejscu, gdzie niegdyś jako początkujący oficer wywiadu uzyskał szpiegowskie szlify do walki z zachodnim „imperializmem”.
Na dyplomie ukończenia przez Andrzeja Derlatkę rocznego Studium Podyplomowego Ośrodka Kształcenia Kadr Wywiadowczych Departamentu I MSW w Starych Kiejkutach widnieją podpisy ówczesnego szefa wywiadu cywilnego PRL gen. bryg. Jana Słowikowskiego i komendanta szkoły szpiegów płk. Władysława Pieterwasa. Jan Słowikowski zmarł w 2011 r. , zaś jego rówieśnik Władysław Pieterwas, o ile jeszcze żyje, czego nie byli w stanie potwierdzić nam wykładowcy szkoły w Starych Kiejkutach z początku lat 80., skończyłby w tym roku 87 lat. Nie wiemy więc, co obaj weterani szpiegostwa powiedzieliby na temat radykalnej przemiany swego dawnego kursanta i podwładnego, który w ich obecności ślubował wszak m.in. „zwalczać wrogów, bez względu na miejsce ich działania, występujących przeciwko ustrojowi socjalistycznemu i interesom Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej oraz przeciwko innym państwom socjalistycznym”.
Warto zwrócić uwagę, że Andrzej Derlatka na kursie w Starych Kiejkutach nie tylko uzyskał ogólną ocenę końcową „bardzo dobrą”, ale z takim samym wynikiem zaliczył egzamin z przedmiotu pt. „Zagadnienia ideowo-polityczne”. Analizując przedstawione powyżej okoliczności trudno oprzeć się pokusie sformułowania pytania, czy niektórzy oficerowie Departamentu I MSW, którzy z gorliwością służyli władzom PRL, po upadku komunizmu nie odreagowali kompulsywnie swego zaangażowania na rzecz ancien regime’u kierując się interesem nowego sojusznika zza Atlantyku zamiast Rzeczypospolitej Polskiej.